Otwarte standardy technologiczne są tworzone po to, aby ułatwić powstawanie konkurencyjnych produktów i wzmagać interoperacyjność pomiędzy naszymi urządzeniami i aplikacjami. Niestety od długiego czasu giganci tacy jak Microsoft czy Google wykorzystują otwarte standardy, aby umocnić swoją pozycję na rynku i łapać swoich użytkowników w pułapkę uzależnienia od dostawcy. Robią to za pomocą strategii zwanej Embrace, Extend, Exterminate (czasem zwana łagodniej: Embrace, Extend, Extinguish).

Odcinek #17

Ten sam temat poruszamy w najnowszym odcinku podcastu, którego możecie posłuchać tutaj:


Na czym polega Embrace, extend, Exterminate?

Strategia EEE jest prosta:

  1. Wdrożenie (Embrace). Zaimplementuj w swoim produkcie wybrany otwarty standard, przyciągając użytkowników i zwiększając swój udział na danym rynku. Poczekaj, aż użytkownicy przyzwyczają się do twojego produktu;
  2. Rozszerzenie (Extend). Dodaj funkcjonalności niezgodne ze standardami, niszczące interoperacyjność z innymi implementacjami tego standardu. Zachęć użytkowników do korzystania z tych nowych rozszerzeń. Jeżeli tylko masz taką możliwość, opatentuj swoje rozszerzenia, aby konkurencja nie mogła wdrożyć kompatybilnych funkcjonalności.
  3. Zniszczenie (Exterminate). Twoi użytkownicy nie mogą przesiąść się na konkurencyjne platformy bez utraty funkcjonalności. Konkurencja nie wdroży tych funkcjonalności – z uwagi na szacunek dla standardów lub z powodu ograniczeń patentowych czy licencyjnych. Profit!

Historia stara jak Internet Explorer

Jeden ze sławniejszych przykładów implementacji tej strategii pochodzi z okresu walki pomiędzy przeglądarką Netscape a Microsoftowym Internet Explorerem. Microsoft wdrożył otwarty standard (szeroko rozumiany „Web”: HTTP, HTML, CSS) w swojej przeglądarce. Następnie dodał własnościowe rozszerzenia (tzw. kontrolki ActiveX). Jak grzyby po deszczu wyrosły przez to strony, które korzystały z rozszerzeń ActiveX i nie działały w przeglądarkach innych, niż IE.

Taki stan rzeczy dawał Microsoftowi niezasłużoną przewagę na rynku, ponieważ jeżeli na horyzoncie pojawiłby się konkurent do Windowsa, to wystarczyłoby nie wydać IE na ten konkurencyjny system i sprawić, że użytkownicy tego systemu nie mogliby korzystać z wielu stron.

Rozszerzanie jest złe?

Pozornie paradoksalny jest fakt, że rozszerzanie oprogramowania może prowadzić do czegoś złego. Przecież użytkownicy dostają więcej funkcji – to dobrze, prawda? O ile takie myślenie sprawdza się, gdy patrzymy na samodzielne, zamknięte programy (albo na przykład gry wideo), o tyle sprawa ma się zupełnie inaczej, gdy mówimy o aplikacjach, które mocno opierają się na interoperacyjności. W ich wypadku rozszerzeń powinno się unikać albo rozwijać je w sposób komisyjny, przy udziale uznanej w danym rynku organizacji standaryzującej. Rozwiązań opartych o interoperacyjność nie można traktować jak rynkowych, własnościowych produktów, gdzie dostawcy prześcigają się w wymyślaniu nowych funkcji.

To nie znaczy, że w ogóle jest niewłaściwe rozszerzanie aplikacji korzystających z otwartych standardów – wręcz przeciwnie! Tylko należy zadbać o to, aby nowe funkcje nie psuły kompatybilności z innymi produktami. Jeżeli jest to niemożliwe, można współuczestniczyć w tworzeniu nowej wersji standardu, przy udziale organizacji standaryzującej.

Łatwo to przeoczyć

Interoperacyjność wymaga stałego nadzoru pod względem nadużyć, bo ułatwia użytkownikom zmianę aplikacji bez straty funkcjonalności. Najlepszym, niezniszczonym jeszcze przez Embrace, Extend & Exterminate przykładem tego jest e-mail: użytkownik może założyć konto u innego dostawcy i nadal może korzystać z tych samych aplikacji co dotychczas, oraz rozmawiać z tymi samymi ludźmi. Podobnie może zmienić aplikację, z której korzysta do sprawdzania poczty, i nadal korzystać z tego samego adresu.

Ta łatwość przeskakiwania pomiędzy dostawcami może być jednak nadużyta – można kusić użytkowników łatwością przesiadki i zamknąć ich w pułapce za pomocą własnościowych rozszerzeń. Dlatego warto zachować czujność, gdy jakaś spółka akcyjna chwali się, że wdraża otwarty standard i udaje, że szanuje użytkowników i interoperacyjność.

Gdzie to widać teraz?

Microsoft od pewnego czasu lansuje się na firmę przyjazną programistom i Open Source. Na fali tego lansu:

Strategia Embrace, Extend, Exterminate jest zbyt dochodowa, aby uprawiał ją tylko Microsoft. Google ze swoim Androidem postąpił bardzo podobnie:

  • wydał Androida jako projekt open-source, zdobywając zaufanie społeczności open-source;
  • rozpoczął usuwanie pewnych funkcjonalności z Androida i reimplementowanie ich we własnościowym Google Services Framework, bez którego Android ma mocno ograniczone możliwości.

Strategie pochodne

Poza oryginalnym „EE&E” są jeszcze strategie pochodne – różnią się trochę implementacją, ale cel jest zawsze taki sam: skusić otwartością, zniewolić niekompatybilnością.

Wdrożenie, ograniczenie, zniszczenie

Po co tworzyć nowe rozszerzenia, kiedy można po prostu zabierać użytkownikom funkcjonalności? Jeżeli zrobi się to wystarczająco sprytnie, to użytkownicy będą już uchwyceni w sidła zamkniętego rozwiązania, zanim zdadzą sobie sprawę, że ono wcale nie jest otwarte.

Najbardziej dotkliwym w moim odczuciu przykładem tego zagrania jest Google Calendar. O ile umożliwia używanie protokołu CalDAV do pobierania kalendarzy do różnych aplikacji klienckich, o tyle nie umożliwia już edycji kalendarzy przez CalDAV. Dlatego jeżeli chcesz wspólnie edytować jakiś kalendarz z użytkownikiem Google Calendar, to musisz korzystać z Google Calendar, pomimo istniejącego standardu interoperacyjności pomiędzy tego typu usługami.

Wdrożenie, rozszerzenie, zmuszenie, zniszczenie

Gdy jesteś nie tylko bogatą korporacją, ale także masz ponadprzeciętnie silny mięsień marketingowy i równie silną pogardę wobec interoperacyjności, możesz dodać kolejny krok: zmuszenie. Tak Apple postąpił z SMS-ami.

  1. Apple wdraża SMS – standard w przemyśle.
  2. Rozszerza aplikację do SMS o funkcjonalności wysyłania bezpłatnych wiadomości oraz rozmów grupowych (tylko jeżeli druga osoba korzysta z iOS, oczywiście);
  3. Uniemożliwia korzystanie z innej aplikacji do SMS na iOS. Jeżeli chcesz wysyłać SMS-y, musisz robić to przez rozszerzone o własnościowe funkcje iMessage. Ach, no i nie wypuszcza aplikacji iMessage na Androida, bo o ile taka interoperacyjność ucieszyłaby użytkowników, to inwestorzy Apple'a siedzieliby na swoich jachtach smutni :(
  4. Cieszy się z faktu, że rodzice kupują dzieciom drogie iPhone'y, bo inaczej cały rodzinny czat grupowy diabli wezmą.

Co możemy zrobić?

Niestety Embrace, Extend, Exterminate nie jest jednoznacznie nielegalny. Pozostaje nam, konsumentom, nadzorować działania korporacji i podejmować decyzje zakupowe i dotyczące wyboru usług tak, aby dawać sygnał, że nie nabierzemy się na korpo-sztuczki ponownie.

Polecam, jeśli tylko jest to możliwe unikać korzystania z usług firm, które mają postać spółki akcyjnej. Ten model biznesowy silnie sprzyja antykonsumenckim praktykom. Tam, gdzie to niemożliwe, bądźmy szczególnie czujni na sytuacje, w których firmy tworzą nowe funkcjonalności kosztem interoperacyjności.

Wspomniane w odcinku

W odcinku naszego podcastu towarzyszącym niniejszemu artykułowi rozmawialiśmy też o Legimi, które wymusza zgodę na przetwarzanie danych w celach marketingowych. Więcej można przeczytać w tej nitce na Twitterze:

Jak w przypadku każdego tego typu serwisu, wycofanie tych zgód jest równoznaczne z niemożliwością korzystania z serwisu - można to zrobić przez usunięcie konta i/lub kontakt z działem wsparcia.

Polecamy zapoznać się z punktami PP: https://t.co/ohgteHDKkp

— Legimi (@legimi) April 12, 2021

Źródła: